7. Oczy, które widziały tylko to, co chciały widzieć




Tyk. Tyk. Tyk.

Zegar miarowo odmierzał czas, a ja wsłuchując się w jego ciche tykanie, starałem się opanować myśli. 

Nic nie było tak, jak powinno być. 

Anna była w ciąży. Anna była w ciąży. 

Anna była z Kristianem. 

Kristian był z Anną. Kristian był z Anną. K r i s t i a n  j e s t  z  A n n ą ! ! !
Nie potrafiłem powstrzymać drżenia rąk na samą myśl o tym. 

Dlaczego on? Dlaczego on, do cholery?!
Chwyciłem się mocno z włosy. Ból miał być ukojeniem, jednak tylko spotęgował moją wściekłość. Jak on mógł mi to zrobić?! Przecież dobrze wiedział ile Anna dla mnie znaczy! Byliśmy przyjaciółmi od tylu lat... Ufałem mu, jak nikomu innemu! Myślałem, że nic nigdy nas nie złamie... A jednak.

Co się takiego wydarzyło?

Jakim trzeba być człowiekiem, żeby po czymś takim patrzeć mi prosto w oczy?! Przychodzić, pomagać, mówić, że wszystko będzie dobrze. Czas zapomnieć - takie było hasło przewodnie. Czas zapomnieć, by zmniejszyć jego wyrzuty sumienia... 

Czy dlatego był przy mnie w tych ciężkich chwilach? Potrzebował rozgrzeszenia? Czuł winę i chciał ją odkupić? 

Takim kosztem...

K r i s t i a n . . .

A n n a . . .

D z i e c k o . . .

Kristian był z Anną. Ukrywał to tyle czasu.

Dlaczego niczego nie zauważyłem? Przecież spędzaliśmy ze sobą sporo czasu. Ty, ja i on. Nigdy nie zauważyłem, byś patrzyła na niego inaczej, niż zwykle. Byś w ogóle na niego patrzyła... 

Przecież on cię nienawidził!!! Dawał mi to do zrozumienia na każdym kroku, gdy ciebie nie było obok. 

Byłem naiwny ufając mu... Dałem się złapać w wasze niedokończone myśli, zdania, gdzie trzeba było czytać między wierszami. 

Anna i Kristian. Kristian i Anna.

Rozległo się głośne tłuczenie ceramiki i  szkła o kafelki, kiedy otworzyłem drzwiczki półki w kuchni i jednym ruchem ręki zagarnąłem wszystkie znajdujące się tam naczynia. 
Jedliśmy z nich. Piliśmy. 

Czułem taką wściekłość! Jak mogło dojść do takiej zdrady za moimi plecami?! Jak mogłem niczego nie zauważyć?! Jakim trzeba być człowiekiem... 

Anno . . .

Pukanie do drzwi. 

Nie ma mnie w domu... Potrzebuję spokoju.

Rozlega się dzwonek.

Nie ma mnie! 

Znów pukanie. 

Tak trudno zrozumieć? Jeżeli domownik nie otwiera drzwi, znaczy to, że nie ma ochoty na żadne wizyty. N i k o g o. 

Słyszę szczęk zamka w drzwiach i ciche skrzypnięcie zawiasów. Ktoś wszedł. Tylko jedna osoba miała moje klucze...

K r i s t i a n. 

Słyszę jego kroki. Jeszcze chwila i znajdziemy się razem w tym samym pomieszczeniu. Czekam na niego. 

Rozgląda się uważnie po kuchni. Czego szuka? Zatrzymuje wzrok na rozbitych naczyniach. 

Kristian jest z Anną.

- Zostawiłeś coś? - pytam starając się jednocześnie opanować wszystkie emocje, które cały czas się we mnie kotłują - Zapomniałeś czegoś?

Nie odpowiada. Patrzy na mnie, jakbym wydał na niego właśnie wyrok śmierci. Nie wygląda najlepiej. Głębokie cienie pod oczyma świadczą o długiej i nieprzespanej nocy. Dręczy go sumienie? Bardzo dobrze. 

- Tak myślałem... W takim razie spadaj. 

Dziwił mnie mój spokój. Pewnie nazwałabyś to ciszą przed burzą. Ja jednak miałem nadzieję, że Kristian po prostu wyjdzie i już nigdy nie pojawi się w moim życiu.

- Mathias... - zaczął, ale nic więcej nie wydobyło się z jego ust. Rozłożył bezradnie ręce. Odezwał się znów, po dłuższej chwili - To nie tak miało wyglądać. 

- Doprawdy? Wybacz, ale nie chce mi się tego słuchać. - Byłem zły. Jak on w ogóle miał śmiałość tutaj przychodzić i pierdzielić mi takie głupoty!

Kristian jest z Anną. 

- Mathias proszę. Daj mi wytłumaczyć! - Kristian nie dawał za wygraną, z resztą co ja się dziwiłem... Zawsze taki był. Nieustępliwy. - Nie chciałem cię krzywdzić. Jesteś dla mnie jak brat...

- Przestań! - przerwałem mu. 

Kristian. Zahuczało mi w głowie. Kristian jest z Anną. 

- Wynoś się stąd. Więcej razy tego nie powtórzę. 

Nie ruszył się z miejsca. Jednak był bardziej uparty niż myślałem. 

- Proszę, wysłuchaj mnie. Nie zajmę ci dużo czasu. Ale powinieneś znać prawdę. 

- Jaką prawdę? - On naprawdę miał mnie za takiego durnia? - Prawda jest taka, że zabawiałeś się w jakieś igraszki z Anną, za moimi plecami. I nie chce mi się słuchać jak do tego doszło, ani jak bardzo ci przykro po tych wszystkich przyjemnościach i zdradach, których się dopuściłeś. 

- To nie tak... - Kristian bezradnie kręcił głową. -  Nienawidziłem jej, przecież wiesz. Wpadł mi wtedy do głowy okrutny pomysł...

- Postanowiłeś ją przelecieć, aby poczuć się lepiej.

- Mathias... Chciałem ci tylko pokazać, że ona nie jest ciebie warta. Musiałem udowodnić, że miałem rację nie ufając jej. To miał być zwykły podryw, byś zauważył, jaka Anna jest naprawdę.

I to jest właśnie ten Kristian, który zabrał moją Annę. C i e b i e . . . 

Anna była w ciąży. 

Anna była z Kristianem. 

Kristian był z Anną. 

Odwróciłem się do niego placami. Nie mogłem patrzeć w jego oczy, które zdawały się błagać o wybaczenie. Zakłamane oblicze. Wierzyłem w nie kiedyś, naprawdę. 

- Zacząłem być bliżej niej. Chciałem ją tylko poderwać i udowodnić ci, że ta kobieta pójdzie za każdym facetem. Jednak wszystko się popierdoliło! Nie wiem jak to się stało, ani kiedy! Ale w jednej chwili byłem już jej. Przyciągała mnie jak magnes, nie potrafiłem przestać o niej myśleć. 

Nie chciałem tego słuchać... Zacisnąłem dłonie w pięści. Kristian mówił dalej, chyba nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Po prostu musiał się wygadać.

- Myślałem... Miałem nadzieję, że mnie kocha... Czułem, że to jakieś inne uczucie niż te wszystkie miłostki, które kończyły się po kilku nocach. Tylko nagle coś się wydarzyło. Rozpaliła się we mnie jakaś myśl. Męczyła mnie strasznie przez długi czas. Wszystko zrozumiałem, wreszcie udało mi się pozbierać postać tej kobiety do kupy. To cały czas chodziło o ciebie, Mathias. O nikogo innego. 

- Co ty pieprzysz? - Naprawdę myślał, że uwierzę w jakiekolwiek jego słowo? Nie po tym wszystkim, i na pewno nie teraz. 

- Ona się napawa twoim cierpieniem, nie rozumiesz? Odkryłem to jakiś czas po waszym rozstaniu. Nie chciała być ze mną, mogła być z kimkolwiek innym, chciała patrzeć jak powoli, kawałek po kawałku, rozpadasz się w nicość. Obiecałem sobie wtedy, że na to nie pozwolę. Chciałem cię chronić, musiałeś tylko zapomnieć o Annie i nauczyć się żyć bez niej. Ale ona nie chciała dać za wygraną. Dobrze wiedziała, co się święci. 

- A ty, nie chcąc jej do mnie dopuścić, zacząłeś ją bić? - zaśmiałem się słysząc własne słowa. Gdzie ja miałem oczy? 

- Co? Ty myślisz, że ja mógłbym...? Mathias! To niedorzeczne! 

- Widziałem siniaki, na własne oczy. Mam już dość tych kłamstw. Wyjdź z mojego domu.

- Czy ty naprawdę nie widzisz, co ta kobieta z tobą robi? Co robi z nami? Anna zrobi wszystko byś został sam! Nie odwracaj się ode mnie, Mathias. Musisz mi uwierzyć! Nigdy jej nie uderzyłem, nie wiem skąd siniaki na jej ciele. Ale wiem jedno, zrobiła to specjalnie, byś o niej nie zapomniał, by ta myśl dręczyła cię przez kolejne noce...

- Nie wierzę ci. 

Anna była w ciąży. 

Anna była z Kristianem. 

Kristian był z Anną. 

Kristian zamilkł. Czy poczuł, że przegrywa i żadne słowa nie złagodzą mojego serca? Nie mam pojęcia, ale stał przez dłuższą chwilę i patrzył na mnie, jakby chciał coś wyczytać, usłyszeć cokolwiek. Ja jednak milczałem jak zaklęty. Nie chciałem mu pokazać, jak bardzo mnie zranił, jak bardzo ta cała sytuacja na mnie działa. Tak naprawdę miałem wielką ochotę porządnie mu przywalić. 

- Wyjdź. - Tylko tyle byłem mu jeszcze w stanie powiedzieć w miarę spokojnym głosem, nim cisnąłem w niego kawałkiem wcześniej potłuczonej szklanki, która akurat znalazła się w zasięgu mojej ręki. 

Kristian schylił się, by uniknąć uderzenia. Wyglądał na zdziwionego i przerażonego. Spodziewał się innego pożegnania? Podziałało. Wyszedł. 

Jednak wcale mi to nie pomogło. Byłem rozgotowany od środka. Dłonie mi się trzęsły na samą myśl o nim. Nie umiałem zapanować nad moimi myślami. Znów miałem ochotę coś rozwalić. Rozejrzałem się po kuchni. W tamtej chwili nawet nie miałem siły zastanawiać się, co dokładnie zamierzam zrobić. Chwyciłem pierwsze drewniane krzesło z brzegu i uderzyłem o blat kuchennego stołu. Z całej siły. Jak najmocniej umiałem. A potem jeszcze raz. I kolejny. Trzask łamiących się nóg, a następnie kolejnych części mebla, był dla moich uszu melodią. Każde kolejne krzesło, kolejne uderzenie dawało mi ulgę dla duszy. Dłonie trzęsły mi się coraz bardziej, oddech znacznie przyspieszył. Ręce zaczynały boleć, bo coraz częściej i one obijały się o blat. Ale to był dobry ból. Kojący.

Nie wiem kiedy skończyłem. Nagle znalazłem się na podłodze, wśród potłuczonych naczyń i potrzaskanych krzeseł. Cały się trząsłem. Nie panowałem nad tym. 

Anna była w ciąży. 

Anna była z Kristianem. 

Kristian był z Anną. 

Rozlega się dzwonek.
Wstaję, jeżeli to znowu Kristian, tym razem naprawdę mu przywalę. 

W progu stoisz ty. Piękna jak zawsze. Uśmiechasz się lekko. Muszę wyglądać naprawdę beznadziejnie, skoro to robisz. 

Pytasz czy możesz wejść. 

Oczywiście, że możesz.



Niespodzianka! Oczywiście jestem chora w najbardziej nieodpowiednim momencie mojego uczelnianego życia, dlatego miałam czas, by dokończyć rozdział. Posiedział dwa dni, uleżał się, został trochę poprawiony i doszłam do wniosku, że nadaje się do opublikowania :)
Teraz mam tylko jedno marzenie - niech ten semestr akademicki w końcu się skończy - bo skończę marnie...
Co do zaległości, co jakiś czas zostawiam po sobie ślad w różnych miejscach ;) Trzymajcie się!!!

15 komentarzy:

  1. Dokończę miniaturkę i już czytam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawiam się z komentarzem! Przepraszam za literówki, nieścisłości, głupoty również, bo piszę na piekielnym tablecie. ;<

      Analizę psychologiczną zostawiam sobie na kiedy indziej. (W sumie w ostatnim komentarzu zawarłam wszystkie moje psychologiczne dywagacje, jakie miałam odnośnie Twoich postaci i trochę miałam racji, więc sobie dzisiaj daruję). Krystian ma pecha. Chcąc pomóc przyjacielowi, sam wpakował się w niezłe tarapaty. Nie dość, że plan uwodzenia Anny spalił na panewce, bo Krystian zdążył sam się zakochać, to jeszcze sam stracił najlepszego przyjaciela, który teraz zacznie go obwiniać za wszystko złego, co go spotkało. Nie no, good job, Krystian. Trochę ekonomiczna wersja "Jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi". No nic, może przynajmniej Anna go nie opuści, ale kto wie. Cały czas uważałam Krystiana za dość rozsądną postać, jednak po tym pokrętnym wyjaśnieniu, jestem skonsternowana. Facet niewątpliwie chodzący twardo po ziemi wpada na TAKI szczeniacki pomysł? Poderwać dziewczynę kumpla, żeby mu pokazać, jaka naprawdę jest. Niedojrzałe, infantylne i głupie zachowanie nie powinno być ŻADNĄ podstawą do rozgrzeszenia człowieka. Pomaganie komuś w taki sposób to chwyt poniżej pasa, bo to zachowanie nie godzi tylko w Matiasa, ale również Annę. Kurde, czy Krystian w ogóle pomyślał, że w tamtym momencie sam zaczyna przypominać Annę? I do tego jeszcze traktuje ją jak przedmiot, więc jednoznacznie przyklejam mu kartkę durnia, idioty i pacana, afe!

      Wcześniej wspominałam, że zaczęłam lubić Annę. Zdania nie zmieniam. Co tam, że zniszczyła dwóm facetom życie (albo było ich tam więcej, kto wie). Ja ją lubię. Skoro to zawsze chodziło o Matiasa, to podejrzewam, że Anna chowa jakaś urazę do niego i chcę mu przez coś zniszczyć życie. (Chociaż nie mam zielonego pojęcia, o co mogłoby chodzić). Może obwinia go o śmierć Marit? Albo po prostu myśli, że zmarnowała ileś tam lat życia przy nim.
      Chociaż z drugiej strony myślę, że Anna podchodzi do Matiasa jak do własnej własności. Coś w stylu "co z tego, że z nim zerwałam, skoro dalej mogę z nim robić, co chcę". Szkopuł tkwi w tym, że jeśli ona naprawdę się nim bawi, to prędzej czy później taka zabawa przestanie mieć sensu. Bo zrobi się za nudna. Na razie Matias gra do taktu.

      Sam Matias mnie denerwuje, nic dziwnego, w ostatnim komentarzu też mnie irytował. Sama postawiłabym już krzyżyk i na Krystianie, i na Annie, i w ogóle na wszystkich. Ale Matias uporczywie rozgrzesza Annę, zwalając winę na cokolwiek innego. Przemożne uczucie podpowiada mi, że wystarczyłoby zaledwie chęć Anny do powrotu do niego, a Matias zrobiłby minę szczeniaczka i natychmiast zacząłby aranżację pokoju dla dziecka. Ach, Ci zakochani.

      Jestem ciekawa, co też planuje mu powiedzieć Anna, więc nie trzymaj nas zbyt długo w niepewności i dodawaj kolejne rozdziały. ;*

      Pozdrawiam,
      Alathea

      Usuń
    2. Kristian rzeczywiście popełnił ogromny błąd i póki co chyba nie jest w stanie w żaden sposób go naprawić. Ale czy w takiej sytuacji liczy się jakiekolwiek wytłumaczenie...

      Co do Anny - ta postać jest tak skomplikowana, że aż sama się czasem zastanawiam czy dobrze ją przedstawiam i wszyscy widzą w niej to, co ja. Pisałam już kiedyś, że też ją lubię, mimo wszystko. Po części pewnie masz racje w swoim wywodzie na jej temat :)

      Natomiast Mathias to zupełnie inna bajka. Rozumiem, że cię wkurza, ale cóż zrobić. Taki jego los. Wiesz, myślę że jednak w tym opowiadaniu Anna i Kristian to tylko tło, a głównym elementem jest psychika Mathisa. On powoli popada w szaleństwo. Nie wie kto jest jego prawdziwym sprzymierzeńcem, a kto wrogiem. Gubi się sam w sobie. Tymi wszystkimi powtórzeniami chciałam pokazać jak zaczęło to na niego wpływać, jak jego uczucie staje się coraz większym problemem, z którym nie umie walczyć.

      Ajajaj, kończę, bo się zaraz rozpiszę zbyt mocno. Pozdrawiam i ściskam mocno ;)

      Usuń
  2. Zupełnie nie wiem, co myśleć! Słowa Kristiana wydają się być sensowne i rzeczywiście można odnieść takie wrażenie. Anna lubiła rozpalić w Mathiasie nadzieje, przekonać do siebie, a potem zostawić bez pożegnania. W słowach Kristiana może być prawda... Co nie znaczy, że go rozumiem albo przestaję się na niego wściekać. O nie! Nawet jeśli jego motywy były słuszne i chciał działać na korzyść kumpla to zachował się karygodnie. A "po co przychodził?" - to dobre pytanie! Chyba rzeczywiście chciał zagłuszyć wyrzuty sumienia... A ja przez moment myślałam, że jest dobrym kumplem;/

    Zirytowała mnie tylko jedna rzecz. Odnoszę wrażenie, że Mathias cały czas wścieka się tylko na Kristiana, a nie na Anne. Byłego kumpla wyrzucił z domu, a byłą dziewczynę do niego zaprosił. Mam obawy, że kilka miłych słów wystarczy by wybaczył jej tę zdradę i że z łatwością ponownie go usidli. A to byłby już szczyt wszystkiego! Kiedy on zacznie dostrzegać jej wady?

    Powodzenia w sesji i powrotu do zdrowia! ;* Na pewno dasz radę, trzymam kciuki ;)

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli kogoś kochasz i zależy ci na tej osobie, chorobliwie zależy, to chyba zrobisz wszystko, by oczyścić ją z win, zamazać wady itd. Nie chcesz słyszeć, dopuszczać do siebie myśli, że jednak to, co mówią inni mogłoby okazać się prawdą. Ja można wnioskować Mathias ma tylko Annę i Kristiana. Traci kogoś, kogo uważał za przyjaciela. Zostaje mu Anna. Ona wciąż jest dla niego ważna. Czy Mathias ma tyle siły by i ją odepchnąć? Zrobi to - zostanie sam. Nie zrobi - będzie cierpiał.

      Dziękuję ci, zdrowie wraca, siły do nauki powoli również. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Wciąż nie do końca otrząsnęłam się ze zdrady Kristiana. Nie pamiętam, ale wydaje mi się, że pisałam coś w stylu, że najważniejsze, to mieć dobrych przyjaciół. Chociaż trzeba przyznać, że to, co mówił ma sens, choć moim zdaniem to trochę okrutne - udowodnię ci, że twoja kobieta jest zła i ją poderwę.
    Okazuje się, że Anna to jakieś ruchome piaski - pochłania wszystkich, którzy mają z nią kontakt.
    Mam nadzieję, że Mathias się wkrótce otrząśnie i wykopie Annę i znajdzie sobie kogoś wartościowego.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zdrada chyba boli najbardziej. I choćby Mathias mu uwierzył, nigdy nie zapomni.

      Usuń
  4. To interesujące, że facet chce pomóc swojemu koledze uwolnić się od "famme fatale" i sam ulega jej wdziękom. Cóż za podła karma... Karma, cholera jasna, zawsze jednak wraca.
    W sumie to wcale nie jest mi Krystiana szkoda.
    Mathias mam nadzieję, że uda się na jakąś psychoterapię, aby uwolnić się od toksycznych ludzi, którzy krążą wokoło niego jak jakieś meteory!

    Oby ta całą Anna w końcu dostała za swoje... To psychicznie chora osoba... Sadystka! Pieprzona sadystka!

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah ta Anna, tej kobiety po prostu nie ogarniesz ;)

      Nie ma co współczuć Kristianowi, ani użalać się nad nim. To silny facet, cokolwiek się stanie, on sobie poradzi. Gorzej z Matiasem. On ma tylko dwa wyjścia. Albo się podniesie. Albo spadnie na samo dno. Oba wyjścia niosą ze sobą bolesne konsekwencje i wybory...

      Usuń
  5. Om om om. Witaj. Miło mi poznać, mam nadzieję, że Tobie również (wink).

    Powiem Ci od razu, że początek tego postu był super. Te uczucia, które nie dawały bohaterowi żyć. Emocje, które walczyły o jego atencję. To przeplatanie między mówieniem do siebie, a mówieniem do niej.. Coś pięknego. Bardzo fajnie wyszło ci takie zgłębianie umysłu zranionej osoby.
    Dalsza część trochę mnie zdziwiła, sądziłam, że pociągniesz dalej ten wątek rozważań wewnętrznych bohatera, ale Ty zrobiłaś to tylko w części i może dlatego czuję tak wielki niedosyt. Ale to dobrze, bo wiem, że jeśli tutaj wrócę to będzie na mnie czekało coś interesującego. Coś, co rozwieje wszystkie moje wątpliwości i doprowadzi historię do końca.

    Tyle mojej paplaniny na dzisiaj.
    Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do siebie mając nadzieję, że mnie odwiedzisz i coś skomentujesz :)
    somethingdiffernet-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) W wolnej chwili na pewno wpadnę do Ciebie ;)

      Usuń
  6. Nowy rozdział - informuję wyjątkowo!!! :)
    http://nurse-of-love.blogspot.com/2015/06/rozdzia-jedenasty.html

    OdpowiedzUsuń
  7. nienawidzę jej! Przepraszam, że nie jestem w stanie napisać Ci nic sensownego, przepraszam. Po prostu potrzebuje iść czytać dalej! Tak cholernie mocno potrzebuje iść czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że Kristian przyjdzie, i to przyjdzie jak najszybciej. W końcu byli przyjaciółmi. No właśnie - BYLI.
    Chciał udowodnić, że nie można jej ufać? Moim zdaniem to okropny pomysł,najgorszy z możliwych. Nie pomyślał jakie będą tego konsekwencje? I czy jest opcja że Anna jest właśnie z nim w ciąży? Nie wierze, żeby to Kristian ją bił, w takim razie kto?
    Końcówka mi się nie spodobała, po co ona przyszła? Wiedziała, że Matthias ją wpuści, dobrze wie, że on wciąż nie potrafi jej odmówić. Niestety, Miłość naprawdę potrafi zaślepiać. Jestem ciekawa co ma mu do powiedzenia. Jestem BARDZO ciekawa. Nie każ długo na siebie czekać.
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  9. To, to się nie mieści w mojej głowie. Krystian, coś ty najlepszego zrobił? Zresztą... i to ma być wytłumaczenie? Pomysł by pokazać Matowi jaka Anna jest naprawdę wcale nie głupi, ale nie z samym sobą w roli głównej. Jak można zaryzykować wieloletnią przyjaźń na rzecz tego, że jedna wredna manipulantka mówi, że Cię kocha? To nie do pomyślenia. Czy on naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielki błąd popełnia?
    A Anna? Dlaczego to zrobiła? Dlaczego cierpienie Mata sprawia jej taką przyjemność? Skąd ta sadystyczna mania oglądania go w rozsypce? Czy właśnie po to przyszła... by napawać się jego bólem? Chciała zobaczyć w jakim jest stanie? Wredna zołza.
    A może prawda jest zupełnie inna?
    Przyszła by powiedzieć mu, że to wszystko wina Kristiana, przecież od zawsze jej nienawidził.
    Dopiero teraz myślę sobie, że odrobinę denerwuje mnie zachowanie Mata. Miał prawo się wściekać, wyrzucić przyjaciela z domu, ale wobec tego dlaczego Anna może wejść, choć jest winna - może nawet bardziej winna, niż Kristian?
    Jestem ciekawa, dalszego rozwinięcia. Dodam się do obserwatorów, ale gdybym nie przychodziła powiadom mnie :)
    Życzę morza weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń