Jeszcze nie tak dawno siedzieliśmy tutaj we czwórkę. Ty, Marit, Kristian i ja. Często się zdarzało, że wszyscy schodziliśmy się w tym samym czasie. Ach, gdyby Marit wiedziała, jak się te nasze życia popieprzyły po jej odejściu. Spojrzałaby na nas niedowierzająco i może ustawiłaby do pionu. Ale czy nawet ona umiałaby pozbierać nas z powrotem do kupy?
Pamiętam różne dziwne momenty ze szpitala. Kiedy to z każdym chciała rozmawiać osobno. Była smutna. Wtedy myślałem, że to przez chorobę. Spłynęło na nią widmo śmierci. Teraz jednak myślę, że chodziło o coś zupełnie innego. Ona jedna nie była ślepa. Miała szeroko otwarte oczy. Uważnie śledziła nasze kroki i jako pierwsza odkryła prawdę.
Dlaczego mi nie powiedziała?
Czyżby wierzyła, że po jej śmierci nic się nie zmieni?
Kłamstwo ma krótkie nogi...
Coś ją powstrzymało...
Nadzieja.
To krótkie, delikatne słowo, które tli się gdzieś w głębi umysłu. Nie chciała, żeby po jej odejściu ktokolwiek z nas został sam. Mieliśmy się wspierać, żyć razem dalej.
Jednak nie wyszło...
Zniszczyła nas cisza. Niewypowiedziane słowa, ukryte gesty.
Nie ma już nas.
Jest tylko Mathias, Anna i Kristian. Każde osobno.
- Który to miesiąc? - pytam.
- Chcesz wiedzieć czy to twoje dziecko?
Czemu tak cię to dziwi. Od naszego rozstania minęły trzy miesiące. Istnieje taka możliwość i chcę to usłyszeć, od ciebie. Patrzysz na mnie uważnie, widzę tylko błękit twoich oczu. Czy to one mogłyby mi zadawać taki ból?
- Zaczyna się czwarty miesiąc - odpowiedziałaś w końcu.
Biorę głęboki wdech. Nie potwierdziłaś, ani nie zaprzeczyłaś.
- Dziwne, że wcześniej nie zauważyłeś. Przytyłam, brzuch jest coraz bardziej widoczny. Myślałam, że sam się domyślisz.
- Nie zwracałem na to większej uwagi - przyznaję. Widząc cię zapominałem o całym świecie, nic się nie liczyło, niczego nie dostrzegałem. Tak na mnie działasz. Bez ciebie mój oddech staje się niepełny, a dni ciągną się w nieskończoność.
- Co się z nami stało... - mówię jakby do siebie, ale wiem, że doskonale mnie słyszysz. Nie umiem niczego wyczytać z wyrazu twojej twarzy. Zawsze potrafiłaś idealnie ukrywać uczucia.
Siadam obok ciebie, od razu przysuwasz się bliżej mnie i kładziesz głowę na moim ramieniu. Bez problemu mogę cię objąć. Wzdycham cicho. Ta chwila jest dla mnie błogosławieństwem. Może wcześniej byłem trochę zdenerwowany, ale teraz już jest dobrze. Ukoiłaś wszystkie moje nerwy...
Wdycham twój zapach. Podnosisz głowę i odwracasz ją w moją stronę. Uśmiechasz się lekko. Ile bym dał, aby ta chwila trwała wiecznie...
Muskasz delikatnie moje usta. Twoje wargi są takie miękkie, słodkie... Chcę więcej, jednak odsuwasz się.
- Dlaczego mi to robisz? - pytam tylko.
Uśmiechasz się delikatnie i powoli dotykasz opuszkami palców moją dłoń. Czuję mrowienie na skórze. Patrzę w te niebieskie oczy. Czego tak naprawdę pragniesz, Anno?
- Kristian... Nie przypuszczałam, że okaże się tak okrutnym i przebiegłym człowiekiem - szepczesz mi wprost do ucha -Wpadłam w jego zasadzkę. Nim odkryłam prawdę było już za późno, nie pozwolił mi zrobić kroku wstecz, wycofać się... Byłam więźniem jego uczuć... Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić przez co musiałam przejść...
Kristian był z Anną.
- Jesteś już bezpieczna - Nie mogłem pojąć jak ktokolwiek mógł zadawać ci ból. Jakim człowiekiem musiał stać się Kristian by dopuścić się takich czynów.
- W końcu mu uległam - zaczęłaś kontynuować, choć nie byłem pewien czy chcę słuchać dalej - Był wtedy spokojniejszy. Ale też często wpadał w obłęd. Zazdrosny o każdego człowieka, którego mijałam na ulicy... Bacznie mnie obserwował. Miał totalną obsesję na moim punkcie!
Kristian był z Anną.
Patrzyłem na ciebie. Uważnie śledziłem ruchy warg, piękno oczu. Zupełnie jak zahipnotyzowany. Słuchałem cię i jednocześnie moje myśli odbiegły daleko stąd, do przeszłości, mojego najwierniejszego druha - Kristiana... Czy naprawdę mógł być tak podłym człowiekiem?
- ...wtedy uderzył mnie po raz pierwszy... - Twoje słowa przenikały przez mój umysł, lecz odłączyłem się na moment. I potem znów. Myśli zaczęły pędzić w mojej głowie.
Czy ty naprawdę nie widzisz, co ta kobieta z tobą robi? Co robi z nami?
Mówiłaś do mnie te okropne rzeczy, jednocześnie gładząc moją dłoń i bacznie wpatrywałaś się w moje oczy. Jak zareaguję. To nie było normalne zachowanie. Nie dla osoby zastraszonej i skrzywdzonej...
- Cieszę się, że w końcu udało mi się od niego oderwać - mówisz -Przepraszam, że wcześniej niczego ci nie powiedziałam. To było przerażające. Naprawdę się bałam i wstydziłam jednocześnie.
Ale czy mogłabyś mi tak kłamać w żywe oczy? Ty, moja najpiękniejsza... Wyglądałaś tak słodko, tak niewinnie. Czyż mogło się za tym kryć tak mroczne i tak kamienne oblicze?
Kristian był z Anną.
Anna była w ciąży.
- Teraz już będzie dobrze, zobaczysz - powiedziałem cicho. Chciałem cię zapewnić, że masz we mnie oparcie.
Ona się napawa twoim cierpieniem...
Tylko czy było ci to potrzebne?
Zawsze tak twardo i odważnie stąpałaś po ziemi. Wiedziałaś czego chcesz od życia. I dostawałaś to. Byłabyś wielką manipulatorką. Uzależniona od posiadania władzy nad innym człowiekiem.. Czy to prawda Anno? Twoje zimne, błękitnie oczy zdawały się mówić prawdę.
Ktoś natarczywie zaczął walić pięścią w drzwi. Odsunęłaś się ode mnie, jakby nagle wystraszona.
Kristian…
Stał w progu zadyszany. Zapewne biegł całą drogę do mojego domu. Tylko dlaczego?
- Proszę Mathias. Porozmawiajmy jeszcze ten jeden, ostatni raz. Musisz zrozumieć kim ona jest!
Mimowolnie zerknąłem za siebie w głąb mieszkania. Nadal siedziałaś wygodnie na kanapie. Bawiłaś się włosami.
Spojrzałem na kumpla… Przyjaciela.
Kristian nie może być złym człowiekiem. Nie po tych wszystkich latach, które razem przeżyliśmy. Człowiek nie staje się niepostrzeżenie okrutny, tak zupełnie nagle, bez żadnej przyczyny. Nie on. Spędziłem wspólnie z nim tyle lat… Głupi…
On jako pierwszy powiedział mi prawdę prosto w twarz.
Przepraszam
za opuszczenie blogosfery na dość długi czas... Mam nadzieję, że znajdą
się takie dusze, co jeszcze nie zwątpliły, że wrócię ;) Trzymajcie się
ciepło!
Zaskoczyłaś mnie komentarzem u mnie i swoim powrotem. Ale bardzo mnie on cieszy i nie zamierzam przestać czytać. Mam tylko nadzieję, że twój powrót będzie pełną parą i już niedługo pojawi się nowość;)
OdpowiedzUsuńTutaj... cóż. Nie wiem co myśleć. Wydaje się, że i Kristian i Anna opowiadają zupełnie różne wersje wydarzeń. A ja nie wiem, w którą wierzyć. Nie znoszę Anny i nie widzę jej przy boku Mathiasa. Nie rozumiem tylko, dlaczego miałaby opowiadać o kochanku bzdury. Żeby wybielić siebie? A z drugiej strony, Mathias nie wygląda na człowieka, który mógłby uderzyć ciężarną kobietę. Na psychola też nie wygląda. Dlatego bardziej podobna wydaje mi się być jego wersja. Jakoby Anna po prostu go uwiodła, a on,- głupi facet - uległ. Tylko, co okaże się prawdą? Co zrobi Mathias? Komu uwierzy? Jeju, naprawdę mam już dość tego jego pobłażania Annie. Jakby chciała wrócić to przyjąłby ją bez słowa, mimo tych wszystkich ran, które mu zadała. Mam nadzieję, że się otrząśnie. Choć wiem, że nie jest łatwo.
Czekam na kolejny i pozdrawiam! ;**
Jak widać powroty coś mi nie wychodzą... Zupełnie nie wiem, co się w tym semestrze dzieje z moim życiem... Czas leci jak opętany!
UsuńDwie wersje, obie oczywiście w wielkiej sprzeczności, ale co ty by była za frajda dla umysłu Mathiasa, gdyby miał wszystko podane na talerzu..
Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam :)
Cieszę się, że wróciłaś! I to z tak dobrym rozdziałem. Mam po nim w głowie totalny mętlik. Gubię się razem z Mathiasem i nie mam pojęcia, komu zaufać. Z jednej strony Anna - miłość jego życia, słodka i niewinna (czyżby?), a z drugiej Kristian - najlepszy przyjaciel, który jednak go zdradził... Ale Anna też go zdradziła. Jednak w całej tej sytuacji jestem bardziej skora do uwierzenia Kristianowi. I Mathias chyba też, o czym świadczy końcówka rozdziału. Kumpel to jednak kumpel, a kobieta lubiąca manipulować ludźmi... No cóż, to mówi samo za siebie. Zastanawiam się tylko, jaki w tym wszystkim ma cel. Mam nadzieję, że po przeczytaniu następnego trochę się mi to wszystko poukłada!
OdpowiedzUsuńCałuję ;*
Dziękuję za komentarz i poświęcony na przeczytanie czas :) Chyba wielu, na miejscu Mathiasa miałoby mętlik w głowie. Zawsze istnieje obawa, że stanie się po złej ze stron. I co wtedy? Hmm, kolejny rozdział zdecydowanie powinien coś rozjaśnić, ale niczego nie obiecuję :)
UsuńBędę gryzła (ale jeszcze nie wiem kogo). Szczerze mówiąc, do tej pory zachowanie Anki traktowałam jako manipulację, grę i wytaczanie granic, jak daleko może się posunąć, żeby złamać Mathiasa albo spowodować na nim oczekiwaną reakcję. Tak jak ocenia Mathias — Anna dążyła do celu po trupach, tylko ten rozdział trochę pomotał mi w kreacji jej postaci. Z jednej strony mogłam oczekiwać, że Anna spróbuje pomieszać Matkowi w głowie, spróbuje całkowicie pogrzebać jego relacje z Krystianem, rzucając na tego drugiego całą winę za rozstanie i inne rzeczy. Wtedy zasadniczo zostałoby już pozamiatane, bo gdyby to dobrze rozegrała, miałaby Mathiasa na smyczy i pod pantoflem. (Dalszy ciąg wywodu na temat nagłego olśnienia Matka będzie później, bo wyrwie mnie z toku myślenia). ALE przez większość opowiadania Anna sprawiała wrażenie, że ona nie chce Mathiasa zniewolić, tylko zniszczyć. Bardziej prawdopodobnym scenariuszem, jaki sobie gdzieś tam po siódemce układałam, było finalne załatwienie sprawy. Myślałam, że Anna w końcu stwierdzić, że miło było, ale się skończyło, i wygarnie całość Mathiasowi prosto w twarz, zniszczy go psychicznie i powie, że to jest JEJ dziecko i tyle. Sądziłam, że Anna w tej całej perfidii zachowa, powiedzmy, klasę. Dlatego wobec aktualnego wariantu, jaki nam zaserwowałaś, jestem dość… no… sceptycznie nastawiona, wyszło trochę mdło, wymuszenie, jakbyś pragnęła ciągnąć ten melodramatyczny wątek przez następne rozdziały. Postać Anny w tym momencie odrobinę przygasła, co mnie rozczarowuje, bo udawało Ci się do tej pory zachowywać pewną konsekwencje przy ukazywaniu jej charakteru. Koniec końców nie będę narzekać, bo Twoje opko, Twoje kredki, więc traktuj to tylko jako tam jęczenie Czytelnika, którego ulubiona postać w opowiadaniu zaliczyła gafę albo żenujący moment. ;p Aż mam ochotę sobie pobiegać po pokoju z transparentem: Anno, Anno, cóżeś ty uczyniła?!
OdpowiedzUsuńCo do Mathiasa, widzę, że przeżywa w tym rozdziale jakieś nagłe objawienie. Intencje Krystiana został odkryte i nasz główny bohater zaczyna wreszcie zdawać sobie sprawę, że Anna święta nie jest i być może robiła to wszystko z premedytacją. Lepiej późno, niż wcale. Chociaż mogłaś troszeczkę wydłużyć ten rozdział, żeby to olśnienie nie wyskoczyło jak królik z kapelusza.
Poza tym wydaje mi się, że jedyną opcją, żeby Mathias wyszedł z tego wszystkiego z twarzą, jest po prostu złapanie Krystiana i Anny za fraki i dokonanie na nich defenestracji. (;
Pozdrawiam i pisz szybciej następny rozdział,
Alathea
Witaj :) Twój komentarz jak zwykle wprawa mnie w niemoc słowną. Trochę mi przykro, że czujesz się zawiedziona, mam nadzieję, że będzie to tylko chwilowe, a kolejny rozdział, który planuję, wprawi cię w hmmm, nie chciałabym mówić, że zachwyt, ale coś odrobinę odmiennego niż zawód... W każdym razie od dłuższego już czas obmyślam kolejne kroki bohaterów i chyba doszłam do czegoś sensownego.
UsuńDziękuję za komentarz i postaram się pisać szybciej (choć chęci nie zawsze idą w parze z wykonaniem)! :)
Cześć :) Cieszę się, że jesteś z powrotem. Robienie sobie dłuuugich przerw naprawdę nie sprzyja blogowemu życiu (wiem to po sobie) ale mam nadzieję, że nie wszyscy cię opuszczą.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, w co takiego bawi się Anna. Przecież wszystko zostało powiedziane, wszystko stało się (prawie) jasne. Jeśli Kristian ma rację - a sądząc po ostatnich zdaniach ma - myślę, że Mathias wycierpiał już wystarczająco dużo. Dlaczego, to co mu zrobiła, ani trochę jej nie wystarcza? To skłania mnie do myślenia, nad jej motywacjami do tego, by tak postępować. Przyszło mi do głowy, że być może dziecko jest dzieckiem Mata, a ona w jakis sposób nie potrafi mu tego wybaczyć, bo byc może nie jest gotowa na macierzyństwo? Postać Anny jest na tyle złożona, że cięzko zrozumieć mi jej zachowanie. Sprawia wrażenie osoby, która nieco zbyt długo bawi się swoją ofiarą. Czy ciągnięcie swojej gry ma jakiś dłuższy sens? Przecież osiągnęła to, czego chciała. Mathias cierpi, rozłożyła na łopatki jego przyjaźń z Kirstianem....Ale czy na pewno?
Wydaje się, że pod koniec rozdziału Mat dostał jakiegoś rodzaju olśnienia. Czy teraz sprawa wyjaśni się w stu procentach? Mam nadzieję. Tak samo jak mam nadzieję, że Kris nie przestanie walczyć o przyjaciela (jeśli rzeczywiście jest tak, że to on ma rację i nie masz tam przygotowanej jakiejś zaskakującej bomby) i jakoś to się ułoży.
Twoje opowiadanie pokazuje jak wiele zła może wyrządzić jedna kobieta... Taka mała podróż psychologiczna, fajnie :)
Pozdrawiam :*
Nie sprzyja, to prawda... A jeszcze gorzej, jak samemu utknie się gdzieś pomiędzy wierszami i nie może w pełni wrócić. To dopiero klops! Ale powoli wracam, choć zaległości znów się piętrzą, jednak cały czas wierzę, że dam radę :)
UsuńKristian chyba nie jest typem, który tak łatwo odpuszcza. Anna zresztą też. Mathias w kolejnym rozdziale będzie miał spory orzech do zgryzienia.
Dziękuję ci za komentarz, pozdrawiam! ;)
Czy Mathias posłucha głosu rozsądku?
OdpowiedzUsuńAnna jest naprawdę toksyczną osobą. To taka Poison Ivy... Jakby mogła, to omotałaby człowieka, a potem powolutku wpuściła do ciała truciznę.
Mathias nie wydaje się być głupi, ale zaślepiony, a wiadomo do czego miłość bez granic prowadzić może...
Boję się, że Anna ma jakąś wyrafinowaną i wyrachowaną grę w zanadrzu. Boję się, że Mathias już został do tej gry wplątany.
Buziaki i dużo weny życzę ;*
Coraz częściej myślę sobie, że miłość ma w sobie wielką, manipulatorską moc... Gdyby nie to uczuciowe przywiązanie, życie Mathiasa byłoby o wiele lepsze i na pewno spokojniejsze.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam ciepło :)
dziołcha, no gdzieś ty jest:(
OdpowiedzUsuńMasz dłuższe blogowe wakacje? :c
OdpowiedzUsuń@Alathea
Wchodzisz tu jeszcze? Daj znać, co z Tobą...
OdpowiedzUsuń