8. Spojrzenie, od którego nie umiałem się oderwać

         Siedzisz na kanapie i delikatnie oblizujesz wargi. Zrobiłem gorącą czekoladę. Uwielbiasz ją.

        Jeszcze nie tak dawno siedzieliśmy tutaj we czwórkę. Ty, Marit, Kristian i ja. Często się zdarzało, że wszyscy schodziliśmy się w tym samym czasie. Ach, gdyby Marit wiedziała, jak się te nasze życia popieprzyły po jej odejściu. Spojrzałaby na nas niedowierzająco i może ustawiłaby do pionu. Ale czy nawet ona umiałaby pozbierać nas z powrotem do kupy?

        Pamiętam różne dziwne momenty ze szpitala. Kiedy to z każdym chciała rozmawiać osobno. Była smutna. Wtedy myślałem, że to przez chorobę. Spłynęło na nią widmo śmierci. Teraz jednak myślę, że chodziło o coś zupełnie innego. Ona jedna nie była ślepa. Miała szeroko otwarte oczy. Uważnie śledziła nasze kroki i jako pierwsza odkryła prawdę.

        Dlaczego mi nie powiedziała?

        Czyżby wierzyła, że po jej śmierci nic się nie zmieni?

        Kłamstwo ma krótkie nogi...

        Coś ją powstrzymało...

        Nadzieja.

        To krótkie, delikatne słowo, które tli się gdzieś w głębi umysłu. Nie chciała, żeby po jej odejściu ktokolwiek z nas został sam. Mieliśmy się wspierać, żyć razem dalej.

        Jednak nie wyszło...

        Zniszczyła nas cisza. Niewypowiedziane słowa, ukryte gesty.

        Nie ma już nas.
   
        Jest tylko Mathias, Anna i Kristian. Każde osobno.

        - Który to miesiąc? - pytam.

        - Chcesz wiedzieć czy to twoje dziecko?

        Czemu tak cię to dziwi. Od naszego rozstania minęły trzy miesiące. Istnieje taka możliwość  i chcę to usłyszeć, od ciebie. Patrzysz na mnie uważnie, widzę tylko błękit twoich oczu. Czy to one mogłyby mi zadawać taki ból?

        - Zaczyna się czwarty miesiąc - odpowiedziałaś w końcu.
Biorę głęboki wdech. Nie potwierdziłaś, ani nie zaprzeczyłaś.

        - Dziwne, że wcześniej nie zauważyłeś. Przytyłam, brzuch jest coraz bardziej widoczny. Myślałam, że sam się domyślisz.

        - Nie zwracałem na to większej uwagi - przyznaję. Widząc cię zapominałem o całym świecie, nic się nie liczyło, niczego nie dostrzegałem. Tak na mnie działasz. Bez ciebie mój oddech staje się niepełny, a dni ciągną się w nieskończoność.

        - Co się z nami stało... - mówię jakby do siebie, ale wiem, że doskonale mnie słyszysz. Nie umiem niczego wyczytać z wyrazu twojej twarzy. Zawsze potrafiłaś idealnie ukrywać uczucia.

         Siadam obok ciebie, od razu przysuwasz się bliżej mnie i kładziesz głowę na moim ramieniu. Bez problemu mogę cię objąć. Wzdycham cicho. Ta chwila jest dla mnie błogosławieństwem. Może wcześniej byłem trochę zdenerwowany, ale teraz już jest dobrze. Ukoiłaś wszystkie moje nerwy...

          Wdycham twój zapach. Podnosisz głowę i odwracasz ją w moją stronę. Uśmiechasz się lekko. Ile bym dał, aby ta chwila trwała wiecznie...

          Muskasz delikatnie moje usta. Twoje wargi są takie miękkie, słodkie... Chcę więcej, jednak odsuwasz się.

        - Dlaczego mi to robisz? - pytam tylko.

        Uśmiechasz się delikatnie i powoli dotykasz opuszkami palców moją dłoń. Czuję mrowienie na skórze. Patrzę w te niebieskie oczy. Czego tak naprawdę pragniesz, Anno?

       - Kristian... Nie przypuszczałam, że okaże się tak okrutnym i przebiegłym człowiekiem - szepczesz mi wprost do ucha -Wpadłam w jego zasadzkę. Nim odkryłam prawdę było już za późno, nie pozwolił mi zrobić kroku wstecz, wycofać się... Byłam więźniem jego uczuć... Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić przez co musiałam przejść...

        Kristian był z Anną.

        - Jesteś już bezpieczna - Nie mogłem pojąć jak ktokolwiek mógł zadawać ci ból. Jakim człowiekiem musiał stać się Kristian by dopuścić się takich czynów.

        - W końcu mu uległam - zaczęłaś kontynuować, choć nie byłem pewien czy chcę słuchać dalej - Był wtedy spokojniejszy. Ale też często wpadał w obłęd. Zazdrosny o każdego człowieka, którego mijałam na ulicy... Bacznie mnie obserwował. Miał totalną obsesję na moim punkcie!

        Kristian był z Anną.

        Patrzyłem na ciebie. Uważnie śledziłem ruchy warg, piękno oczu. Zupełnie jak zahipnotyzowany. Słuchałem cię i jednocześnie moje myśli odbiegły daleko stąd, do przeszłości, mojego najwierniejszego druha - Kristiana... Czy naprawdę mógł być tak podłym człowiekiem?

        - ...wtedy uderzył mnie po raz pierwszy...  - Twoje słowa przenikały przez mój umysł, lecz odłączyłem się na moment. I potem znów. Myśli zaczęły pędzić w mojej głowie.

        Czy ty naprawdę nie widzisz, co ta kobieta z tobą robi? Co robi z nami?

        Mówiłaś do mnie te okropne rzeczy, jednocześnie gładząc moją dłoń i bacznie wpatrywałaś się w moje oczy. Jak zareaguję. To nie było normalne zachowanie. Nie dla osoby zastraszonej i skrzywdzonej...

        - Cieszę się, że w końcu udało mi się od niego oderwać - mówisz -Przepraszam, że wcześniej niczego ci nie powiedziałam. To było przerażające. Naprawdę się bałam i wstydziłam jednocześnie.

       Ale czy mogłabyś mi tak kłamać w żywe oczy? Ty, moja najpiękniejsza... Wyglądałaś tak słodko, tak niewinnie. Czyż mogło się za tym kryć tak mroczne i tak kamienne oblicze?

        Kristian był z Anną.

        Anna była w ciąży.

        - Teraz już będzie dobrze, zobaczysz - powiedziałem cicho. Chciałem cię zapewnić, że masz we mnie oparcie.

        Ona się napawa twoim cierpieniem...

        Tylko czy było ci to potrzebne?

        Zawsze tak twardo i odważnie stąpałaś po ziemi. Wiedziałaś czego chcesz od życia. I dostawałaś to. Byłabyś wielką manipulatorką. Uzależniona od posiadania władzy nad innym człowiekiem.. Czy to prawda Anno? Twoje zimne, błękitnie oczy zdawały się mówić prawdę.

        Ktoś natarczywie zaczął walić pięścią w drzwi. Odsunęłaś się ode mnie, jakby nagle wystraszona.

       Kristian…

       Stał w progu zadyszany. Zapewne biegł całą drogę do mojego domu. Tylko dlaczego?

        - Proszę Mathias. Porozmawiajmy jeszcze ten jeden, ostatni raz. Musisz zrozumieć kim ona jest!

        Mimowolnie zerknąłem za siebie w głąb mieszkania. Nadal siedziałaś wygodnie na kanapie. Bawiłaś się włosami.

      Spojrzałem na kumpla… Przyjaciela.

      Kristian nie może być złym człowiekiem. Nie po tych wszystkich latach, które razem przeżyliśmy. Człowiek nie staje się niepostrzeżenie okrutny, tak zupełnie nagle, bez żadnej przyczyny. Nie on. Spędziłem wspólnie z nim tyle lat… Głupi…

     On jako pierwszy powiedział mi prawdę prosto w twarz. 




Przepraszam za opuszczenie blogosfery na dość długi czas... Mam nadzieję, że znajdą się takie dusze, co jeszcze nie zwątpliły, że wrócię ;) Trzymajcie się ciepło!