3. Różne oblicza, które tworzy maska



Zacisnęłaś delikatnie usta, tak intensywnie czerwone, że nie potrafiłem na niczym innym dłużej skupić swej uwagi. Wiedziałaś o tym. Wyczuwałem to w twoim spojrzeniu. Wydawało mi się, że byłaś zadowolona z faktu, iż nadal tak na mnie działasz. Jak zakazany owoc, który pachnie tak aromatycznie, jest tak blisko, wystarczy wyciągnąć rękę. Jednak wtedy okazuje się, że jest zbyt daleko, poza zasięgiem. Zgarbiłem się lekko i odwróciłem wzrok, nie chciałem na ciebie patrzeć, za wiele mnie to kosztowało.

Odkąd kilkanaście minut temu usiedliśmy przy stoliku dla dwóch osób, niewiele się odzywałaś. Głównie patrzyłaś na mnie. Swymi uważnymi oczyma śledziłaś każdy mój ruch, najmniejszy gest. Twarz miałaś skupioną, poważną. Nie okazywałaś żadnych emocji. Idealnie ukryłaś każdy, najmniejszy grymas, pod szczelną maską, którą przybrałaś już kilka tygodni temu.


Znów na ciebie spojrzałem. Nie zmieniłaś swojej pozycji. Ręce lekko opierałaś o blat stolika, a palcami co chwila muskałaś brzeg filiżanki. Wyglądałaś na osobę dosyć zrelaksowaną, pewną swych zamiarów. W pewnym momencie wydałaś mi się nawet okrutna, zimna. Połączenie błękitnych oczu i krwiście czerwonej szminki, takie właśnie tworzyło zdanie o twojej osobie. Czy to możliwe, że nigdy nie zauważyłem twojej obojętności, chłodu? Nie. To nie było możliwe. Musiałaś przybrać tę właśnie maskę, by mogło dojść do naszego spotkania.


- Dlaczego tak naprawdę chciałaś się ze mną widzieć? - zapytałem w końcu, przerywając tym samym dzielącą nas ciszę. Podniosłaś na mnie te swoje cudowne oczy i nagle uświadomiłem sobie, że odpowiedź nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Chciałem tego spotkania. Pragnąłem każdą komórką mojego ciała, by znów usłyszeć twój głos, zobaczyć uśmiech, zwyczajnie pobyć z tobą. Tylko we dwoje. Jak dawniej.


Jednakże coś w tej dawności się zmieniło... Sytuacja się zmieniła. Ty się zmieniłaś. Może także i ja.


- Chciałam zobaczyć jak sobie radzisz - odpowiedziałaś po chwili spokojnie. Twój słodki głos był melodią dla moich uszu. Cieszyłem się, że zgodziłem się z tobą spotkać, choć nie powinienem.


Przez jedną krótką chwilę poczułem się jak dawniej. Patrzyłaś na mnie z lekkim uśmiechem, tą swoją ufnością w oczach. Miałam ochotę wstać, okrążyć stół i wziąć cię w ramiona, by już nigdy nie puścić. Przez jedną krótką chwilę...


- Słyszałam, że wyrzucili cię z pracy - Mówiąc to patrzyłaś na mnie przenikliwie, jakby moja reakcja na twoje słowa była dla ciebie czymś intrygującym. Po co chciałaś o tym rozmawiać?


- Tak, wyrzucili - przyznałem szczerze - Jednak świat się na tym nie kończy, znajdę sobie kolejną. Może nawet lepiej płatną.


- Z czego teraz będziesz żył? - zapytałaś i miałem wrażenie, że naprawdę cię to interesuje. Przy tobie łatwiej byłoby mi to znieść. Powiedziałabyś, że sobie poradzimy, że nie mam się martwić. Przytuliłabyś się do mnie i na pewno zaczęłabyś cicho nucić moją ulubioną piosenkę, która dodawała mi sił do dalszych działań.


Teraz nic takiego się nie wydarzyło.


- Mam trochę oszczędności. Kristian powiedział, że pomoże mi z szukaniem jakiś ciekawych propozycji.


- Dobrze, że go masz.


Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chciałabym mieć na powrót ciebie. Nie potrzebuję nikogo innego, zastąpiłabyś mi wszystkich.


Spojrzałem na ciebie w nadziei, że ujrzę coś w twoich oczach. Na próżno. Nic z nich nie mogłem wyczytać. O czym myślałaś?


- A twoje życie? Wszystko w porządku? - Może jednak za mną tęsknisz? Myślisz czasami o tym, co nas kiedyś łączyło?


Niespodziewanie dla mnie odwracasz wzrok. Nie chcesz rozmawiać na ten temat?


Zaniepokojony zmarszczyłem brwi. Nie chciałem naciskać. Zawsze mówiłaś mi wszystko w odpowiednim dla ciebie czasie. Kiedy byłaś gotowa.


Czy nasze spotkanie to nie tylko twoja ciekawość o mnie? To coś więcej?


Chciałem wiedzieć. Musiałem wiedzieć. I wtedy to zrobiłaś... Podniosłaś swoją prawą dłoń, by schować kosmyki swych włosów za ucho, a rękaw bluzki nieznacznie się podwinął.


Głośnio wciągnąłem powietrze, a ty spojrzałaś na mnie wystraszona.


- Kto ci to zrobił? - spytałem, nie kryjąc oburzenia.


- To był wypadek - wychrypiałaś przez łzy.


Wypadek? Wielki siniec na nadgarstku? Nie chciałem nawet pytać jak wygląda drugi. Serce szalało mi w piersi. Kto mógł ci to zrobić? Jak okrutna mogła być osoba, która zadała ci taki ból?


- Nie musisz przy mnie kłamać, pomogę ci. To ten twój nowy chłopak?


Lekko przytaknęłaś głową. Może to i lepiej, że nie znałem jego tożsamości, bo zgniótłbym go na miazgę, jak tylko bym go dorwał.


- Czy mogłabym się u ciebie zatrzymać na dzisiejszą noc...? - zapytałaś niepewnie.


Zdjęłaś maskę. Teraz wyglądałaś na przerażoną, bezbronną kobietę, która nie wie gdzie się podziać. W oczach lśniły ci łzy, które zaczęły z wolna spływać po zaróżowiałych z emocji policzkach. Błądziłaś spojrzeniem po całym pomieszczeniu, nie mogąc się skupić. Ile musiało cię to kosztować, by przyznać się przede mną, że ktoś cię skrzywdził? Gdybym tylko mógł, na pewno nie dopuściłbym do podobnej sytuacji. Boli mnie to, że znajduje się na tym świecie człowiek, przez którego płaczesz, cierpisz...




W moim mieszkaniu nikogo już nie było. Wcześniej zapowiedziałem Kristianowi, aby się mnie dzisiaj nie spodziewał na kolacji. Przyjaciel był niezwykle uradowany na wieść, że wychodzę na miasto i to bez niego. Miał nadzieję, że w końcu uwolniłem się z twoich sideł niebezpiecznej miłości. Chciałem, żeby żył w takim przekonaniu i już się nie martwił. Oczywiście nie powiedziałem mu ani słowem, że spotykam się z tobą. Ale czy to ważne? Odżyłem. Jestem pewien, że tak się właśnie stało. Te tygodnie razem z nim dały mi naprawdę bardzo wiele. Byłem silny i gotowy na spotkanie z tobą, Anno. W końcu.


Przystanęłaś na progu i spojrzałaś na mnie niepewnie. Powracałaś do niegdyś naszego wspólnego domu. To musiało budzić jakieś uczucia, choćby w najbardziej zamkniętych sercach.


Uśmiechnąłem się do ciebie, by dodać ci trochę pewności. Od razu to odwzajemniłaś.


Przygotowałem ci pościel w naszej dawnej sypiali, a swoje rzeczy przeniosłem do salonu, na kanapę. Obok niej nadal leżały albumy z naszymi zdjęciami, od razu się tym zainteresowałaś. Widziałem jak ci migoczą oczy, gdy zaczęłaś je przeglądać. Po chwili dołączyłem do ciebie. To był cudowny wieczór, pełen wspomnień i śmiechów.


Wreszcie mogłem napatrzeć się na ciebie do woli, po tych tygodniach rozłąki. Cieszyłem się, że zamiast łez, pojawił się w końcu szczery uśmiech.


Miałem tyle pytań do ciebie. Jednak wiedziałem, że to nie czas na trudne odpowiedzi. Rany nadal są zbyt świeże. Zarówno twoje, jak i u moje. To była noc beztroski, żadnych smutnych tematów. Czasem człowiekowi potrzebna taka właśnie odskocznia, by choć przez kilka godzin nie myśleć o rzeczywistym życiu, tylko dać się porwać.


Po północy rozstaliśmy się i każde poszło na swoje posłanie. Ułożyłem się wygodnie na kanapie i uśmiechnąłem do siebie. Świadomość, że jesteś w tym domu była kojąca. Byłaś ze mną, bezpieczna.


- Mathias... - Chyba przebudziłem się z głębokiego snu, gdy usłyszałem jak szepczesz moje imię. Rozejrzałem się zdezorientowany. Która była godzina?


- Co się dzieje? - Wreszcie wyostrzył mi się wzrok i dostrzegłem cię w ciemnościach salonu.


- Czy... Czy mogę spać z tobą? Źle się czuję sama w środku nocy z moimi koszmarami - powiedziałaś podchodząc bliżej. Przesunąłem się trochę i uniosłem kołdrę, byś swobodnie mogła znaleźć się na miejscu, tuż obok mnie.


Czemu się tak skradałaś? Nie ważne co się wydarzyło. Zawsze będę dla ciebie. Zawsze. I nic tego nie zmieni. Odgonię wszystkie twoje koszmary i otoczę bezpiecznym ramieniem, by już nic nie zmąciło twojego słodkiego snu.

Po pierwsze: uznałam, że będzie lepiej jak zapowiem wcześniej, kiedy powinien pojawić się nowy rozdział, ale jak widzicie słabo mi idzie dotrzymywanie terminów. Niemniej chyba mi to pomaga, bo spięłam się porządnie i postanowiłam coś stworzyć. Więc oto jest!! Mam nadzieję, że będzie się podobał. 

Po drugie: z całego serca dziękuję za te wszystkie przepiękne komentarze, które dodają mi sił, kiedy tylko przysiadam do pisania i tworzenia. Chyba nawet sobie nie wyobrażacie jak to na mnie działa, i ile z tego wynoszę!!

Po trzecie: znów mam zaległości na Waszych blogach, ale obiecuję je nadrobić w tym tygodniu. Wiecie, że jestem człowiekiem, który ma wieczny brak czasu (może to z powodu braku dyscypliny). Nie miałam czasu przeleżeć przeziębienia, więc teraz jestem na ostrym zwolnieniu, także mam cały tydzień do wykorzystania na zajęcie się sobą i ogarnięcie spraw blogowych.   

Trzymajcie się ciepło!!

19 komentarzy:

  1. To się porobiło. Szczerze mówiąc, to się w ogóle takiego rozwinięcia akcji nie spodziewałam. Aż mną trochę wstrząsnęło, bo z wątkiem przemocy w związkach spotykam się rzadko (nieczęsto czytam zwyczajne obyczajówki). Widocznie Anna trafiła z normalnego związku na toksyczną miłość. Widzę, że oboje z Mathiasem mają tendencję do tego, by wybierać sobie nieodpowiednich partnerów. Widocznie oboje lubią się unieszczęśliwiać. Poza tym Mathias jest skończony - czuję, że się po prostu nie uda mu się wyrwać z tej jednostronnej miłości do Anny, jeśli ona dalej będzie trwać w związku z tym bijącym ją facetem. Mathias będzie się starał ze wszystkich sił ją chronić, bo będzie sądził, iż w ten sposób ją odzyska. Gosh, mam ochotę ich złapać za łapy i wbić do głowy, żeby się wreszcie zdecydowali na amen - czy są ze sobą, czy nie. Agh, włącza to u mnie moduł frustracji. Przydałby im się terapeuta.

    Mathias ma u mnie dużego plusa za to, że jednak postanowił pomóc Annie, bo w końcu miał pełne prawo zignorować jej prośbę - koniec końców oni nie może sobie nic zarzucić (przynajmniej tak wynika z jego perspektywy), dlatego brak tu potrzeby, by coś jej wynagradzał. Niektórzy Annę zwyczajnie by zostawili na pastwę losu.

    Jestem też ciekawa, kim jest ten tajemniczy nowy chłopak Anny. I w ogóle Anna i Mathias jakoś tak... słodko wyszli w tym rozdziale. c:

    Pozdrawiam i wprost nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo przyjemnie się czyta!
    Alathea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nastąpiła nutka zaskoczenia :) Mathias ma dobre serducho jednak i łatwo wybacza ukochanym osobom, zwłaszcza Annie.

      Wybory, którymi ludzie się kierują zawsze niosą za sobą pewne ryzyko. Trzeba się uczyć na błędach, choć nie wszyscy to potrafią. Nie wszyscy także działają nieświadomie. Trzeba po prostu umieć patrzeć :)

      Usuń
  2. Jestem zdziwiona, że Anna ma czelność pojawiać się w domu Mathiasa. On naprawdę jest dobrym mężczyzną, jednak jego dobroć jest przez tą dziewuchę wykorzystywana. Zdradziła go, zhańbiła i w dodatku pozbawiła marzeń, dlaczego więc teraz kiedy jej nowy chłoptaś ją zranił, udała się z powrotem do osoby, którą sama zraniła?
    Jak bardzo trzeba być wyzutym z uczuć, aby postępować tak samolubnie... Kurcze, ludzie potrafią jak nikt inny ranić się do krwi, a potem udawać, że nic takiego nie miało miejsca.

    Jestem tego zdania, że jak się zerwało, to się drugi raz do tej samej rzeki nie wchodzi. Czasami lepiej rozmawiać, kłócić się i walczyć, aniżeli powiedzieć: SPADAJ. U mnie po "spadaj" nie ma już miejsca na cokolwiek.

    Obym się myliła co do Anny, ale takie kobiety się raczej nie zmieniają. Za jakiś moment się poczuje silniejsza i znowu zrani Mathiasa. :(

    Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejne części.

    Ps. Mnie te terminy też motywują. To działa! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także uważam, że nie powinno się dwa razy popełniać tych samych czynów, wchodzić na te same ścieżki, ale jak widać Mathias ma inne zdanie na ten temat :) Wierzy, że sobie poradzi.

      Usuń
    2. Oj, czasami przesadna wiara w nasze możliwości sprawia, że spadamy z "nieba" z hukiem... Skrzydła są połamane, a nasza samoocena tak niska, że niżej to już piekła nawet nie ma... ;/

      Pozdrawiam i wyczekuję nowości! ^^

      Usuń
  3. Zupełnie nie miałam pojęcia w jakim celu Anna skontaktowała się z Mathiasem i byłam na niego wściekła, że się na to spotkanie zgodził. W końcu kobieta rzuciła go jak ostatniego śmiecia dla innego faceta, przekreśliła wszystko co między nimi było i przyznała się, że od dawna go nie kocha. Powinien wyrzucić ją z pamięci na zawsze, a w momencie, gdy prawie doszedł do siebie, ona znowu niszczy jego spokój. Tylko jak tu się dziwić? Z tego, co widać uczucie jakim darzy Annę jest prawdziwe, więc wcale nie zaskoczył mnie fakt, że poleciał na to spotkanie z wywieszonym językiem. Na początku wydawała mi się zimna, oschła i jakby trochę wywyższona nad niego. Potem okazało się, ze w tej sytuacji to ona jest ofiarą i mega zaskoczył mnie taki obrót sprawy. Żal mi jej, bo żadna kobieta nie zasługuje na to by być bitą. Pragnęła uniesień, zmieniła swoje życie, rzuciła stabilny związek i dostała faceta kata. I co ? Teraz jak gdyby nigdy nic chce znowu być częścią życia Mathiasa? Wydało mi się dziwne, że poprosiła by spał razem z nią. Mam tylko nadzieję, że nie narobi mu złudnych nadziei i nie porzuci ponownie.

    Kochana, muszę CI powiedzieć, że naprawdę uwielbiam to opowiadanie. Masz ogromny talent do pisania o uczuciach! Nie czesto coś mnie tak zaciekawia!:)

    Pozdrawiam!
    A w wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za te miłe słowa :)

      Tobie też jest żal Anny, a Mathias odczuwał wszystko dwa razy mocniej. Czyż jego zachowanie w tej sytuacji nie jest oczywiste? ;)

      Usuń
  4. Witam;*
    Przede wszystkim dziękuje bardzo że o mnie nie zapomniałaś i zostawiłaś to powiadomienie :) bardzo ci za to dziękuje. Zaległościami u mnie nie się przejmuj, możesz to czytać nawet kilka tygodni xd nic się nie stanie ;)

    W życiu się nie spodziewałam że tak sięto skończy. Annę bije ten chłopak? odeszła od Mathiasa do chłopaka który robi jej krzywdę...bardzo się ciesze że dziewczyna zdecydowała powiedzieć mu o tym. Mathias od razu przyjął Anie do siebie, oglądali zdjęcia śmiali się:) nadal jednak nie rozumiem dlaczego ona go zostawiła, przestała kochać? zakochanie się w kimś innym to ni powód, wiem że serce nie sługa, ale chłopak był jej miłością i drugą połówką...

    Mathias jest strasznie zaślepiony tą miłością, dziewczyna ma na niego niesamowity wpływ, on nie może sięprzy niej w ogóle skupić...pokochanie kogoś tak mocno, jest zaletą, rzadko ludzie tak mocno kochają, jednak może okazać się też wadą...

    Rozdział wspaniały,! nie mam pojęcia skąd bierzesz takie ładne środki stylistyczne, podziwiam cię za to że cały tekst potrafisz napisać w tak piękny sposób. Wielkie Gratulacje ! :D
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci. Mimo wszystko postaram się nadrobić je szybciej ;)

      Wszystkie tajemnice związane z Anną w końcu wyjdą na światło dzienne, bo Mathias także chciałby dowiedzieć się całej prawdy o powodach rozstania.

      Usuń
  5. Jak widać nie tylko Ty masz pełne "torby" zaległości. Ja również muszę zacząć się powoli wygrzebywać z tej lawiny zapisanych przez Was kartek. Mam wiekie wyrzuty sumienia, że nie potrafię wszystkiego regularnie śledzić. Jednak pomijając ramy czasowę, zawsze znajdę do Ciebie drogę, wiesz? Nie ważne kiedy obudzę się z jesiennego snu, będę.
    Wiedziałam, ze tak będzie! Przyjdzie, będzie potrzebowała u niego pocieszenia i kiedy wszystko się ułożyć odejdzie. Zburzy jego harmonię, fundament tak starannie wybudowany przez jego przyjaciela. Cała historia zacznie się od początku. Mimo, że jestem kobietą - tak bardzo ją krytykuję!

    Mam nadzieję, ze Kris bardzo szybko się o tym dowie i przemówi mu do rozsądku. Jednak, czy w ogóle mu się to uda? Nie wiem po co to napisałam. Przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że widok "tych oczu" ma dla niego tak wielkie znaczenie, że żadne moralne gadki nie będą w stanie nic tu zdziałać.

    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Naprawdę historia mnie zafascynowała! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale cię rozumiem. Ja co nadrobię, to znów pojawiają się gdzieś zaległości. Ale ze spokojem, nie wszędzie trzeba być pierwszym ;)

      Kobiety to nieprzewidywalne istoty, nigdy nie wiadomo co się wydarzy...

      Usuń
  6. W końcu do Ciebie dotarłam! Przepraszam, że to tak długo trwało. Dziękuję, ze zostawiłaś u mnie link do swojego bloga. Naprawdę. Komentarz nie będzie za długi, bo nadrabiam zaległości, ponieważ mi również też się ich trochę nazbierało.
    Bardzo podoba mi się narracja, jaką wprowadziłaś. Coś zupełnie innego. Polubiłam Mathiasa. Kurcze, ten facet jest taki kochany i taki oddany. Z jednej strony powinnam być wściekła na Annę, że najpierw go zostawia, a teraz wraca do niego z podkulonym ogonem, ale... Szkoda mi jej. Najwyraźniej ten facet, dla którego zostawiła Mathiasa okazał się chujem. Ciekawe jak teraz ich relacja się potoczy.
    Czekam na kolejny rozdział, życzę masę weny i pozdrawiam!

    Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również dziękuję ci, że tutaj zajrzałaś :)

      Ta dwójka ma sobie wzajemnie jeszcze wiele do powiedzenia. A co z tego wyniknie, tego nie wie nikt.

      Usuń
  7. Nie potrafię rozgryźć Anny. Choć mam pewne przypuszczenia co do motywów jej postępowania, to na razie zostawię je dla siebie, aby nie snuć niepotrzebnych herezji. ;) Zastanawia mnie stopień zakochania Mathiasa, który chyba chłopakowi nie wróży nic dobrego na przyszłość. On przecież działa zupełnie jak dziecko we mgle i wydaje mi się pozbawiony zdrowego rozsądku. Sam przyznaje, że miłość do Anny go wyniszcza, jest w wysokim stopniu destrukcyjna i szkodliwa, ale jednocześnie nie robi nic, żeby zmotywować się do wyjścia z impasu - nie mówiąc o samej próbie jego przezwyciężenia. Jest jak narkoman, który obiecuje, że zrezygnuje z kolejnej działki heroiny, a na boku, potajemnie, kupuje kilka gramów i upycha je po kątach, jak najdalej od ciekawskich oczu. Nie wiem, czy Anna rzeczywiście jest spragniona uczucia, czy po prostu sprytnie Mathiasem manipuluje, ale wiem jedno - trafiła najlepiej, jak mogła. Nikt nie byłby równie wobec jej poczynań bezkrytyczny jak Mathias. I nikt nie byłby w podobnym stopniu skłonny do udzielenia dziewczynie pomocy, jakby okłamywanie przez Bóg wie ile czasu okazało się w gruncie rzeczy nieważne, a zawiedzione zaufanie niebyłe.
    Może Marit by się na to zdobyło, lecz tego już się nie dowiemy.

    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest mi trochę szkoda Anny, ale tylko trochę. Oczywiście przemoc tego rodzaju jest czymś okropnym i dobrze, że chce się od tego oderwać - lepsze to niż tkwić w takiej patologii. Ale... Dlaczego akurat Mathias? Przecież to okrutne wracać do niego, gdy jest źle. Jestem wściekła, bo zdrowy rozsądek podpowiada, że skoro ktoś zrobił coś takiego raz, to znaczy, że może zrobić to ponownie! Ale to miłość...

    OdpowiedzUsuń
  9. Anna jest postacią, której nie lubię. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, co zrobił jej nowy chłopak. Możliwe, że to on ją nastraszył i zmusił do zerwania z Mathiasem. Mimo tego coś w niej jest takiego, że nie jestem w stanie przetrawić jej zachowania.

    Miathias z kolei zachował się w porządku, choć gdyby na jego miejscu był któryś z moich przyjaciół, to osobiście strzeliłabym go w łeb, prosząc, by nie sprowadzał na siebie więcej bólu - bo Anna odejdzie, a on zostanie z jeszcze większą dozą wątpliwości i - niestety - strachem o nią.

    Nie wiem, czy zostało coś jeszcze do napisania na temat treści, może poza tym, że jest to kawał dobrej roboty. Wszystko czyta się lekko i przyjemnie, jest spójnie - brawo!
    Jedyny błąd:
    1. "Zarówno twoje, jak i u moje." - coś nam się tu "u" podziało :)

    Idę czytać dalej,
    Minoo
    healer-of-century.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. cóż.. podziwiam Matiasa (wybacz, przekręciłam imię). Olała go, zdradziła, odeszła.. a on jest w stanie tak po prostu jej pomóc... Boże, czemu tacy mężczyźni nie istnieją naprawdę :D:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj. Przepraszam, że tak długo tu nic nie komentowałam, brak czasu zrobił swoje. Fajnie, że od teraz mogę już zacząć czytać i komentować, to co stworzyłaś. piszesz bardzo fajnie, przyjaźnie, widać, że z łatwością. Fajnie wykreowałaś głównych bohaterów. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Tego się nie spodziewałam. Naprawdę ogromne było moje zdziwienie, kiedy po tej sztywnej rozmowie wyszło coś takiego. Ten nowy chłopak to niezłe ziółko. Aż sobie nie wyobrażam. Sądziłam, że okaże się, że Anna chce wrócić do Mata, a ona prosi o bezpieczny azyl. Ale, co jeśli nowy facet będzie jej szukał, co jeśli zapuka do drzwi. No i najważniejsze, co Mat właściwie powinien zrobić. Wiadomo, że może dać jej schronienie, ale chyba nie na zawsze? Przecież się rozstali. Co z nimi dalej.
    Okłamywanie przyjaciela, to chyba też nie najlepszy pomysł.
    Ze wszystkiego jednak najbardziej intryguje mnie, co musiało się stać, że Anna miewa takie koszmary, że aż boi się sama spać? A może kryje się za tym coś innego? Może ona także gdzieś tam głęboko pragnie Mata z powrotem?
    Idę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń