2. Kumpel, który miał dobre intencje




Czy wyglądałem na człowieka potrzebującego pomocy?

Po twojej wyprowadzce przez długie godziny czułem wewnętrzną pustkę. Nie docierało to do mnie. Miałem nadzieję, że to tylko zły sen. Zaraz się obudzę, a ty wrócisz jak co dzień z pracy i będziesz… No właśnie, jaka? Zmęczona? Smutna? Pełna niewyjaśnionego przygnębienia?

Co ja sobie wyobrażałem?

Bałem się, że ta praca zupełnie cię wykończy. Sądziłem, że to przez nią jesteś taka. Tyle zmęczenia… Dodatkowo spadła na nas śmierć Marit. Chciałem, żebyś na chwilę przystopowała, ale nie chciałaś mnie słuchać. Postanowiłem jeszcze bardziej cię wspierać. Czy nie zauważyłaś jak bardzo się starałem? Czy już wtedy nie pomyślałaś, że przydałyby mi się jakieś wyjaśnienia?! Leciałem jak głupi z pracy do domu, by pomóc ci w codziennych robotach. Zawsze zmywałem po posiłkach, starałem się brać czynny udział w przygotowywaniu śniadania, obiadu i kolacji, robiłem zakupy, pranie. Pragnąłem byś wreszcie się uśmiechnęła. Lecz ty wciąż chodziłaś nieobecna, smutna.

Czemu mi nie powiedziałaś?

Chciałem nas ratować, ale nie wiedziałem, że już jest za późno. Tak bardzo się starałem, a ty myślami byłaś u innego mężczyzny! Cały czas z nim byłaś… Obecna w domu ciałem, ale nie duchem. Nie wiedziałem co się dzieje, jak ci pomóc. Teraz wiem, że wystarczyło się usunąć.

Tylko czemu mi nie powiedziałaś?

Bałaś się, że nie pozwolę ci odejść? Przecież to twoje życie. Twoje decyzje.



Dzień po dniu męczyłem się coraz bardziej. Wziąłem wolne. Nie byłem w stanie na niczym dłużej skupić swojej uwagi. No może prócz ciebie. Ciągle przeglądałem nasze wspólne zdjęcia zastanawiając się czy chociaż przez chwilę byliśmy tak naprawdę szczęśliwi.

Tyle się wydarzyło…

Minął tydzień. Potem drugi. Nie odezwałaś się ani słowem. Może dlatego że wyłączyłem telefon. Po prostu nic już nie było ważne. Tak naprawdę nie obchodziło mnie, co dzieje się za drzwiami mojego mieszkania. Dużo się zmieniło odkąd odeszłaś. Na podłodze znajduje się dużo ciekawych rzeczy, których nie chce mi się sprzątnąć lub odłożyć na miejsce. Patrzę na to wszystko, chcę coś z tym zrobić, ale zawsze dochodzę do wniosku, że zupełnie niepotrzebnie. Nikt, prócz mnie, tego nie widzi, więc myślę, że kolejnych kilka dni zwłoki nie zbawi tego miejsca.

Pamiętasz kiedy pierwszy raz cię pocałowałem? Koło tej wielkiej fontanny w parku? To był jeden z najbardziej słonecznych dni tamtego lata. Gdy dotknąłem ustami twoich słodkich warg wiedziałem, że jesteś moim marzeniem. Uśmiechnęłaś się wtedy do mnie i powiedziałaś, że to jedna z najpiękniejszych chwil twojego życia.

Byliśmy szczęśliwi. Tak. Przez tę jedną chwilę. Na pewno.



Wiesz, że od razu zerwałem się z miejsca, kiedy tylko usłyszałem pukanie do drzwi? Dziwne, prawda?

Chyba wyobrażasz sobie, jak się zawiodłem, gdy po otworzeniu drzwi nie ujrzałem twojej cudownej twarzy. To Kristian stał w progu z zatroskaną miną. Jednak po chwili zmienił wyraz swojej twarzy.

- Zwariowałeś? - warknął wpychając się do środka mieszkania, mimo że wcale go tam nie zapraszałem - Czemu wyłączyłeś telefon? W ogóle nie da się do ciebie dodzwonić!

Nie odpowiedziałem. Myślę, że jemu wcale nie były potrzebne żadne wyjaśnienia. Zamknąłem za nim drzwi. Kristian wszedł w głąb mieszkania i przystanął na środku salonu zwracając się znów w moją stronę.

- Co tu się stało? - wskazał na porozrzucane ubrania, sterty śmieci i jedzenia. Nie wyglądało to zachęcająco, to prawda.

- Anna odeszła - skwitowałem to krótko i wyszedłem z pomieszczenia.

Ale czy to wszystko było ważne?

Nie miałem pojęcia po co Kristian tutaj przyszedł, ale marzyłem by jak najszybciej opuścił moje mieszkanie, bym znów mógł zostać sam z twoim wyobrażeniem obok mnie.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - odezwał się po chwili niemal z wyrzutem w głosie. Czy gdybym powiedział, zmieniłoby to coś? Nie odpowiedziałem.

- Radzisz sobie jakoś? - kolejne niepotrzebne pytanie. Zostawisz mnie w spokoju? Przecież sam długo twierdziłeś, że to nie jest kobieta dla mnie, więc po co ta troska?

- Jak widać - mruknąłem w odpowiedzi i skierowałem się do kuchni.

- Właśnie nie widać - słusznie zauważył. Czemu on się tak przejmował moją sytuacją? - Mathias, naprawdę mi przykro, ale musisz wziąć się w garść. Nie było cię w pracy od ponad dwóch tygodni. Szef zaczyna się niepokoić.

Przyszedł tylko po to. Szef się martwił… bla bla bla.

A może mi się już nie chce pracować, co?

- Widzę, że to już trwa od jakiegoś czasu. Nie możesz zmarnować sobie życia tylko dlatego, że dziewczyna z tobą zerwała - Kristian dalej prawił swoje morały, mimo że ja wcale go nie słuchałem. - Musisz coś zrobić. Ruszyć się z domu. Na początek chociaż wyrzuć śmieci do kosza. Mathias, do cholery!

- Kochałeś kiedyś kogoś tak naprawdę? - zapytałem w końcu, odwracając się w jego stronę.

Stał przez chwilę zamyślony.

- Nie, chyba nie - powiedział wreszcie.

- Więc czemu pierdolisz mi takie rzeczy? Nic nie wiesz! - zdenerwowałem się. Po co on tutaj przyszedł? Zupełnie nie rozumiał sytuacji.

- Nie można myśleć tylko o tym, co się straciło. Mathias, rozumiem, że jest ci ciężko, czujesz żal do niej - Kristian podszedł bliżej i obrócił mnie w swoją stronę. Niezbyt chciałem wtedy na niego patrzeć - Chcesz się tak zamknąć na świat tylko dlatego, że raz ci nie wyszło w miłości? Jesteś młody, masz przed sobą wiele perspektyw.

- Nie chcę z tobą rozmawiać - powiedziałem szczerze. Miałem dość wszystkiego. Chciałem zostać sam. Bez żadnych zrzędzących kumpli.

- Co między wami zaszło? - Ile on jeszcze zada tych pytań?!

- Po prostu odeszła - Wystarczy już?

- Zdradziła cię… - to było raczej stwierdzenie z jego strony niż pytanie. Skrzywiłem się na jego słowa - Ty nie jesteś na nią zły.

- O co ci chodzi? - Denerwował mnie coraz bardziej.

- Nadal ją kochasz. Uzależniłeś się - Marzyłem o minucie, w której Kristian da w końcu za wygraną. - Wiesz ile wspaniałych kobiet znajduje się na tym świecie? Może warto byłoby się na nie otworzyć, niż zamykać się tylko na tę jedną? - uśmiechnął się lekko.

- Zostawisz mnie wreszcie w spokoju? - warknąłem. Miałem nadzieję, że nie będę musiał tego więcej powtarzać.

Kristian uniósł lekko ręce w geście poddania się. Odpuścił. Wreszcie!

Kiedy tylko wyszedł z powrotem udałem się do salonu i położyłem się na kanapie. Chwyciłem album leżący na podłodze i zacząłem na nowo przeglądać kolejne karty w albumie. Potrafiłaś się tak promiennie uśmiechać. Zawsze. Kiedy było mi źle, umiałaś jednym gestem sprawić, że zapominałem o moich problemach. Wiedziałem, chciałem wierzyć w to, że z tobą pokonam każde zasadzki losu. Niestety...

Jakie miałem wieść życie bez ciebie?

Czasem miałem wrażenie, że pozostawało mi już tylko jedno.

Jednakże wiesz co się stało? Od tamtego dnia, Kristian zaczął przychodzić do mnie codziennie. Najpierw powyrzucał wszystkie śmieci, resztki jedzenia. Pół dnia zmywał naczynia i czyścił kuchnię. Potem zajął się resztą domu. Miałem ochotę go udusić i wyrzucić za drzwi. Nie mogłem patrzeć jak on to wszystko robi, ale jednocześnie nie miałem siły by go wygonić. Po tygodniu przyzwyczaiłem się do jego obecności. Trzy razy dziennie stawiał przede mną posiłek i tak długo siedział ze mną przy stole, aż nie zjadłem wszystkiego. Gotował, sprzątał, cały czas coś opowiadał. Prawdę powiedziawszy głównie prowadził monolog, ale chyba mu to odpowiadało. Ja natomiast raz po raz posłyszałem jakieś nowinki ze świata, czasem coś mnie zainteresowało - chciałem usłyszeć więcej, na co Kristian reagował niezwykłym ożywieniem. Może po prostu cieszył się, że choć czasem go słucham.
Czułem się źle z tym, że tak go wykorzystywałem, marnował na mnie swój wolny czas. Byłem tylko ciekawy kiedy ta dobroczynność z jego strony się skończy...

Po kolejnych dwóch tygodniach dałem się wyciągnąć na pierwszy spacer po okolicy. Chyba było mi już lepiej na duszy...

Dwa dni później zadzwoniłaś prosząc o spotkanie. Zgodziłem się bez zawahania. 


Jest nowy rozdział!! Trochę z opóźnieniem, ale cieszę się, że udało mi się go dokończyć. Mam nadzieję, że jakoś to wygląda i da się czytać. Myślę, że nowości będą jednak pojawiały się co dwa tygodnie, bo raczej nie zdołam wyrabiać się wcześniej z pisaniem.
Tak więc do napisania, trzymajcie się!!

15 komentarzy:

  1. Zadzwoniła? No tak, musiała to zrobić.
    To taka klasyczna, pełna piękna opowieść. Kobiety nie parafią cieszyć się z dobrego, pełnego ciepła mężczyzny, który gdyby tylko mógł podarowałby im gwiazdkę z nieba. W poszukiwaniu tych złych, zadziornych charakterów gubią czasem swoją drogę. Gdy już są w stanie przejrzeć na oczy, bardzo często jest za późno. Czy tym razem też będzie za późno?
    Jeśli na chwilę obecna będzie wymagała od niego drugiej szansy, jestem pewna, że się zgodzi. Mam w sobie tyle żalu do świata, tyle nadziei. Wciąż ogląda albumy, nie wychodzi z domu - jest od niej uzależniony. Boję się tylko, że jeśli ona pojawi się na horyzoncie, zburzy to wszystko co udało się odbudować Krisowi zaledwie swoim jednym słowem.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Ps: Nie przejmuj się swoją niedyspozycją czasową. Rozumiem Cię wrećż w stu procentach. ; *

    Pozdrawiam i czekam na kolejną nowość! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może poprosi o drugą szansę, może nie... A może wymyśli coś zupełnie innego, lub zwyczajnie nie zrobi nic?? Jest tyle możliwości, że sama nie wiem, na którą Anna się zdecyduje :D

      Usuń
  2. To prawda, że miłość potrafi uzależnić. Co wtedy ze sobą zrobić, jak druga polówka odejdzie? Należałoby sobie uzmysłowić, że ta osoba nigdy nie była naszą połówką i należy szukać dalej... Łatwiej powiedzieć, aniżeli zrobić. Nie każdy jest twardy, nie każdy potrafi się otrzepać po wszystkim jak kaczka, po której woda spływa...

    W pewnym sensie rozumiem Mathiasa. Ja też kogoś mocno kocham i nie chciałabym nigdy tej osoby zranić, ani zostać przez niego zranioną. Co jednak gdyby to się stało? NIE WIEM... Jest tyle opcji, a zarazem żadnej... Jednak kochając i godząc się na związek, musimy mieć gdzieś w podświadomości to, że coś może nie wypalić. Fakt, każdy z nas to wypiera, ale miłość to nic innego jak gra w rosyjską ruletkę. Możesz całe życie nie natrafić na kulę, a możesz po jakimś czasie wylądować z kilkoma naraz w głowie.

    Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg.

    Ps. Po co ta kretynka znowu do niego dzwoni? Mało jej? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że są różne rodzaje miłości, więc czasem zdarza się i ta toksyczna, o której trudniej zapomnieć, trudniej sobie wszystko racjonalnie wytłumaczyć :)

      Usuń
    2. Tak, to by się zgadzało... :)

      Usuń
  3. Wreszcie udało mi się przeczytać całość. Po prologu byłam trochę nastawiona na inne opowiadanie, bo cały czas widziałam przed sobą obraz wymalowany moją wyobraźnią, gdzie Mathias jest nieszczęśliwe zakochany w Annie, która umarła. (Ostatnio dręczy mnie obsesja na temat śmierci). Jednak rozegrałaś to w Twoim opowiadaniu troszeczkę inaczej. Anna zdradza Mathiasa i od niego odchodzi - no cóż, tego bym się nie spodziewała, naprawdę! Jest mi żal Mathiasa stracił najbliższą przyjaciółkę, a żeby jeszcze było mało - kogoś, kogo mocno kochał, jednak na razie wstrzymam się z oceną Anny, choć zdradę uważam za coś okropnego. Wstrzymam się, gdyż jako czytelnik poznałam tę sytuację jedynie z perspektywy jednej osoby, nie mając pojęcia, co czuła Anna, ani jakie głębsze motywy miała. Wydaje mi się, że ona od początku wiedziała, że ich związek nie przetrwa. Skoro oddalali się od siebie, a jedynie Marit potrafiła ich na nowo połączyć, to logiczne jest to, iż kiedy jej zabraknie, ich ścieżki się rozejdą. Może Anna pozostawała z nim tak długo jedynie ze względu na to, że Marit była chora i potrzebował wsparcia? Albo sama Marit chciała, by byli razem, a Anna postanowiła ją uszczęśliwić? Kto wie...
    Planujesz jakiś mały fragmencik z perspektywy Anny? Z chęcią dowiedziałabym się dla kogo porzuciła Mathiasa. (Cały czas mam ochotę napisać Arthura albo Adama, widocznie moi bohaterowie tak mocno wrośli mi w klawiaturę, że trudno się ich pozbyć).

    Mathiasa na chwilę obecną jedynie mi szkoda. Widać, że ta obsesyjna miłość mocno się na nim odbiła, a on należy do ludzi, którzy mocno przeżywają rozstania, mam nadzieję, iż jakoś się z tego otrząśnie z pomocą przyjaciół. Szczególnie polubiłam Kristiana, taki najbardziej nie rozchwiany emocjonalnie się wydaje, jest przeciwwagą dla Mathiasa. Od razu widać, że z charakteru to takie trochę przeciwieństwa są. Kristian ma chyba mniej refleksyjną duszę. (Hm, gdzie oni mogą razem pracować? Bo za żadne skarby nie potrafię sobie wyobrazić ich zajmujących podobne stanowiska). Zaintrygował mnie ten tajemniczy telefon od Anny. Z pewnością obróci on tor opowiadania o sto osiemdziesiąt stopni i wręcz się nie mogę doczekać, by dowiedzieć się, dlaczego dzwoniła i prosiła o spotkanie. c:

    Pozdrawiam i życzę weny!
    Alathea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś i postanowiłaś podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami :)
      Opowiadanie będzie w całości z perspektywy Mathiasa, co nie znaczy, że nie zostanie bardziej przybliżona postać Anny. Wszystko w swoim czasie :)

      Usuń
  4. Hej;)
    Na początek chciałam Ci bardzo podziękować za Twój komentarz u mnie;) Cieszę się, ze spodobało Ci się opowiadanie i że zdecydowałaś się do mnie wpaść. Skoro lubisz emocje, to zdradzę Ci, że na pewno ich nie zabraknie;D

    Dość szybko udało mi się zaleźć chwilkę czasu wolnego i wpadłam by również przeczytać Twoje opowiadanie. Muszę Ci powiedzieć, ze już prologiem maksymalnie zachęciłaś mnie do dalszego czytania. Utrzymałaś go w bardzo tajemniczym stylu, który mnie zachwycił, serio. Poza tym wydawało mi się, że w zyciu głównego bohatera zacznie dziać się coś złego, że całe to poznanie Anny nie skończy się dobrze, a to zawsze ciekawi xD Potem, gdy zaczęłaś pisać o ich miłości, o ogromnym uczuciu strasznie się rozpływałam, bo tak naprawdę jestem niepoprawną romantyczką i uwielbiam takie opowiadania. Tylko ciągle miałam w głowie ten prolog i nie potrafiłam się za bardzo cieszyć z zakochania mężczyzny. Za to spodobała mi się postać Marit. Była naprawdę dobrą duszą, która sklejała to wszystko do kupy i mogli być jej za to wdzięczni. Ale z drugiej strony, może gdyby nie starała się za wszelką cenę utrzymać ich związku to rozstaliby się wcześniej i mężczyzna nie zdążyłby uzależnić się od Ann?
    Nie spodziewłam się, ze Kristian okaże się tak dobrym przyjacielem! Mężczyźni chyba wcześniej byli ze sobą tak blisko, a okazało się, że Kristian to nie tylko kolega z pracy, ale i osoba na dobre i na złe. Tylko on zdecydował się pomóc Mathiasowi nie oczekując nic w zamian. To, że przychodzi do niego, sprząta mu w domu, robi mu jedzenie i szczerze powiedziawszy obchodzi się z nim jak z dzieckiem tylko po to by stanął na nogi, jest naprawdę nieprawdopodobne. Nic tylko zazdrościć takiego przyjaciela. Boję się tylko, że teraz gdy Ann napisała, wszystko legnie w gruzach. Niech ta kobieta wreszcie da mu spokój!
    Ale się rozpisałam:D
    Czekam na nastepny rozdział;)

    Pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam;*
    Przyjaciel Marthiassa odegrał niezmiernie ważnąrole, pierwszy raz od iwlu tygodnie bohater zgodził sięwyjść z domu. Pomimo tego że nie miał najmiejszej ochoty na słuchanie Kristiana ten dalej nie odpuszczał, pomagał mu w domu, ciągnął na siłę do rozmowy. Mimo że on tego nie doceniała ani nie myślał że przyniesie to jakikolwiek efekt, to to na prawdęsięna cośzdałó. Jest mu odrobinę lepiej od odejścia Anny.
    Dziura w sercu nie zagoi sięzbyt szybko ale jak na razie jest na najlepszej drodze, dalsze przebywanie z Kristianem może na prawdę wyciągnąć go z dołu :)
    Jednak wszystko się zmieni po spotkaniu z Anną, nie wiadomo dlaczego dziewczyna po niego zadzwoniła, może po prostu chcę z nim porozmawiać na inny temat niż ona sobie wyobraża.... kolejne jej spotkanie zrobi mu tylko nadzieje na to że może nie wszystko jest jeszcze stracone. Kurcze sama nie wiem czy wychodzenie z nią to dobry pomysł...jednak jestem bardzo ciekawa dlaczego Anna chcę sięz nim spotkać :D
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że miłość potrafi uzależnić (istnieją nawet naukowe dowody na ten temat), ale nigdy nie sądziłam, iż owy stan może się objawić w podobnie skrajnej formie! Mathias pozbawiony Anny i ułudy, w której - z lenistwa, przekory albo tchórzostwa - pomagała mu żyć stał się człowiekiem kompletnie pozbawionym jakichkolwiek priorytetów i w zupełności niezdolny do wyjścia poza ramy rozpamiętywania szczęśliwych czasów. Jest to momentami aż przerażające. Wspomniałam chyba przy okazji poprzedniego komentarza, jak wstrząsającym może być uświadomienie sobie ogromu władzy, którą człowiek może roztoczyć nad drugim człowiekiem. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby do drzwi mieszkania głównego bohatera nie zapukał Kristian. Facet jak nic umarłby z żalu, odwodnienia i głodu... ale zapewne z cudownym imieniem "Anna" na ustach. Trochę teraz ironizuję, lecz jest mi Mathiasa w istocie szczerze żal. Cieszę się też, że Anna wreszcie wyznała mu prawdę. Nie wybrała idealnego momentu, ale czy istnieje odpowiedni moment na zniszczenie komuś życia? Zastanawiam się, jaką formę przybierze powrót Mathiasa na łono społeczeństwa i nieco niepokoją mnie efekty tego powrotu. Mam nadzieję, że nie odzywa się tutaj mój wrodzony pesymizm.
    PS Nie chce mi się wierzyć, że M. pozwoliły swej ukochanej tak po prostu odejść... Widząc, jak przeżywa rozstanie śmiem wątpić w zasadność jego altruizmu, o!
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ludzie, którzy są podatni na innych (w tym przypadku Mathias na Anne) często nie potrafią się od tego oderwać. Trzeba dużo czasu, ale także i czegoś więcej :)

      Usuń
  7. Pisałam to już chyba w ostatnim komentarzu, ale naprawdę bardzo podoba mi się Twój pomysł na to opowiadanie. Szczerze mówiąc, jeszcze nie spotkałam się z takim typem narracji. Z jednej strony nie dziwię się Mathiasowi, że nie chciał się z nikim widzieć. Od razu widać, że Anna to jego prawdziwą miłość. Nie musiał nawet tego mówić - to po prostu czuć po sposobie, w jaki do niej mówi. A z drugiej dobrze, że Krystian do niego przyszedł, bo przecież kiedyś trzeba wrócić do normalnego życia. Taki przyjaciel to skarb.
    A potem dzwoni Anna. Tak jak ktoś tu już wspomniał, to ta toksyczna miłość. Bo przecież Mathias nawet nie był wściekły! Ale chyba właśnie takie historie najlepiej się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do głównego bohatera, mam mieszane uczucia. Trochę nierealne jest to, by mógł sobie ot tak nie iść do pracy, tylko dlatego, że zerwała z nim dziewczyna. Z drugiej strony, wygląda na to, że popada on powoli w depresję - nie chciał jeść, sprzątać (tak, to też czasami się przydaje) - żyć. Miał wszystko gdzieś, a mi było go szkoda. Nawet bardzo. Jest jeszcze ta trzecia strona - Woody Allen powiedział kiedyś: "Mężczyznę można 'wy­kas­tro­wać' jed­nym zda­niem: wolę, abyś był moim przy­jacielem, niż kochankiem". Czy właśnie tego dokonała Anna? A może tego dokona, gdy się spotkają?

    Co do Krystiana - zachował się jak dobry człowiek i świetny przyjaciel (wydaje mi się, że "kumpel" jest za słabym na niego określeniem). Nie pozwoli, by Mathias siedział i się nad sobą użalał i za to go podziwiam. Gdyby trzeba było wybrać opisujące tę sytuację powiedzenie, to pasowałoby tu "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".

    Świetny rozdział!

    Na koniec:
    1. "Może dlatego że wyłączyłem telefon." - w tym przypadku po "dlatego" powinien być przecinek.
    2. "niż zamykać się tylko na tę jedną? - uśmiechnął się lekko." - złota zasada, która naprawdę ułatwia pisanie "ą" trzyma się "ą", a "ę" trzyma się "ę". W ten sposób będziesz miała "tę książkę", ale "tą jedną".
    3. " Jednakże wiesz co się stało?" - po "jednakże" powinien być przecinek.

    Idę czytać dalej,
    Minoo
    healer-of-century.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Zadzwoniła do niego? Poprosiła o spotkanie? no laska ma tupet naprawdę....

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć! Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Wieki temu skomentowałaś u mnie prolog, a ja przeczytałam twoje pierwsze dwa rozdziały i robiłam sobie przerwę, ale teraz już jestem, wiec znów do ciebie wracam.
    Lubię twój nietypowy sposób przedstawienia sytuacji. Większość z nas opowiada swoje historie z różnych perspektyw, ty skupiasz się tylko i wyłącznie na wnętrzu bohatera. I to nie byle jakim wnętrzu. Podoba mi się wrażliwość Mata (może być Matem? Proszę), doskonale pokazujesz nam jak się czuje, jak jest mu ciężko. Tak bardzo się starał, a spójrzmy jak został potraktowany... Nawet nie miał siły by ogarnąć własny dom. Być może zachowanie przyjaciela doprowadzało go do szału, ale sam musiał przyznać, że ktoś taki to skarb.
    I kurcze, wydaje się, że będzie ciut lepiej, aż nagle Anna dzwoni? Po co? Żeby go dobić? Jeszcze bardziej zniszczyć?
    Mam nadzieję, że za chwilę się przekonam ;)

    OdpowiedzUsuń